czwartek, 26 sierpnia 2010

Egoizm odwzajemniony czy wrodzony egalitaryzm?

Przyzwyczailiśmy się (przyzwyczajono nas?) do naukowo ugruntowanych prawd o utopijności socjalizmu, anarchizmu i altruizmu, i równie prawdziwych twierdzeń o egoistycznej naturze człowieka i potrzebie zastosowania darwinizmu w ekonomii. Nie zarzucę liberałom (neoliberałom) kłamstwa, tak jak nie oskarżyłbym o to lamarkisty czy zwolennika arystotelesowskiej koncepcji samorództwa. Mają wszyscy oni święte prawo do wiary w przesądy. Wysoce kontrowersyjne jest jednak zaprzęganie do owych wierzeń współczesnej nauki, a mam tu konkretnie na myśli nowoczesny darwinizm i syntetyczną teorię ewolucji z jej licznymi odnogami. Kiedy w połowie XIX stulecia Karol Darwin sformułował swoją przełomową teorię ewolucji drogą doboru naturalnego, niewielu mogło przewidzieć jej społeczno-polityczne skutki i moc oddziaływania. Naiwni albo i życzeniowo myślący ówcześni (a i często współcześni) ideolodzy i politycy próbowali zaprząc darwinizm do swoich partykularnych interesów. Stąd “naukowe rasizmy” i próba zaszczepienia darwinizmu społecznego ludzkości, hołdowanie skrajnemu liberalizmowi etc. Dziś, po 150 latach od wydania drukiem O powstawaniu gatunków bogatsi jesteśmy niewspółmiernie o całe biblioteki badań, faktów i doświadczeń, nie tylko z zakresu biologii ale i najnowocześniejszych osiągnięć z dziedziny informatyki i matematyki. I czegóż interesującego możemy się dowiedzieć. Ano tego, że człowiekowi bliżej znacznie do altruistycznego socjalizmu czy anarchosocjalizmu niż, jak to chce widzieć współczesna propaganda, skrajnie zindywidualizowany kapitalistycznego liberalizmu. I to nie socjalizm ale siłą narzucany egoizm stanowi największe zagrożenie dla cywilizacji budowanej z mozołem przez tysiące lat, jest klinem wbitym w samo serce ludzkiego ducha i przeciwieństwem naszych ewolucyjnych przystosowań, sięgających milionów lat wstecz. Ale po kolei…

Altruizm wyklęty
Do lat 70. XX w. wśród biologów ewolucyjnych panowało prawie powszechne przekonanie, że altruizm jako zjawisko jest całkowicie obcy naturze. Cały świat żywy miał być skonstruowany na egoistycznej walce o przetrwanie, w której jeśli ty pierwszy nie oszukasz, oszukają ciebie. Nie oglądaj się na innych, dbaj tylko o siebie. Woda na młyn grubych ryb biznesu… W 1966 r. wydana została książka George’a C. Williamsa Adaptation and Natural Selection, w której autor z bezlitosną żelazną logiką rozprawiał się z wszelkimi przykładami interpretowanymi w ramach altruizmu, odsłaniając ich egoistyczne pobudki (przekazywanie w sposób skuteczniejszy własnych genów). Dobór grupowy, czyli powszechna w naszym języku fałszywa fraza “dla przetrwania gatunku” został rozniesiony w pył przez Williama Hamiltona. Altruizm w nowoczesnej biologii został zastąpiony przez pojęcie zmanipulowanego egoizmu. Wpisywało się to doskonale w neoliberalną ideologię, którą bardzo treściwie wyraziła brytyjska premier lat 80., stwierdzając bardzo autorytatywnie, że nie ma czegoś takiego, jak społeczeństwo. Abstrahując od wyimaginowanej rzeczywistości, którą stworzyli sobie ekstremiści ze skrzydła obrońców wolności jednostki, należy zauważyć, że istota ludzka, jako przedstawiciel biologicznego gatunku, ewoluowała i zdobywała swoje cechy nie żyjąc w pojedynkę, samotniczo jak np. koty, ale w małych, kilkunastoosobowych grupach (maksymalnie do 100 osobników). Te niewielkie grupy odczuwały silną więź krwi, z uwago na rodzinne koligacje każdego z członków. Stąd paskudny, ale wrodzony zwyczaj dzielenia na “naszych” i “obcych”. Od tysiącleci ludzie żyją jednak w ogromnych zbiorowiskach, które nie są rodzinami, a swoje egoistyczne zapędy zdolni są powściągnąć dla wspólnego dobra. Jeśli to nie jest społeczeństwo, to nie wiem, co mogłoby nim być? Gdyby w społeczeństwach ludzkich naturalne były egoizm, panowałyby “leśne standardy” każdy z nas przechadzałby się ulicami w grubej zbroi, a każdy obcy byłby potencjalnym agresorem. Jak dotąd nie udało  mi się zauważyć takiego zjawiska. Jeśli istnieje, to być może wśród osób niezrównoważonych. W społeczeństwie ludzkim obowiązuje niepisana umowa, która pozwoliła na zaniechanie biologicznego wyścigu zbrojeń. Ludzie zrezygnowali z części swojego egoizmu na rzecz wspólnego dobra (również i całkowicie obcych), co określane jest altruizmem niekrewniaczym. Jest to absolutny fenomen w naturze. Znamy tylko kilka przykładów ze świata natury, które wyłamują się z egoistycznego determinizmu, człowiek jest jednym z tych zwierząt z uwagi na wysoce specyficzne, niepowtarzalne cechy, którymi obdarzył go dobór naturalny. Z pomocą biologii przyszli matematycy od teorii gier i tzw. paradoks więźnia.

Najbardziej skuteczna strategia przetrwania
Paradoks więźnia pojawił się w teorii gier, do biologii został zaimportowany. Przedstawia się on następująco - czy racjonalnie (egoistycznie) myślący gracz może współpracować ze swoim rywalem, licząc na odwzajemnienie woli kooperacji, chociaż to właśnie oszustwo daje mu pewny i wcześniejszy zysk, a współpraca stanowi mniej opłacalne ryzyko? W latach 70. Robert Axelrod rzucił wyzwanie programistom - programy komputerowe symulujące biologiczną ewolucję opartą na problemie więźnia miały stanąć do zawodów, zwycięstwo miało przypaść najbardziej skutecznemu. Komputer miał potwierdzić, jacy powinniśmy być, by obchodzić się najbardziej racjonalnie w stosunku do obcych. Pierwsze odpałył strategie proste - tzw. frajerzy (zawsze uprzejmi) i oszuści. Początkowo zwyciężała strategia wet za wet (Tit for Tat), łagodna przy pierwszym spotkaniu, ale odwzajemniająca oszustwa przy ich próbie. Warto nadmienić, że zwierzęta powszechnie ją stosują. Problem pojawiał się jednak w momencie, kiedy zderzały się dwie Tit for Tat, co prowadziło przy próbie oszustwa do nakręcania się spirali odwetów. Najbardziej skuteczną metodą okazała się modyfikacja wet za wet, oparta za zasadzie ograniczonego zaufania i życzliwości. Jej charakterystyczną cechą była umiejętność zapamiętywania przeciwnika.

Wampiry i ludzie
Aby spełnić wymagania wspomnianej strategii, organizm musi charakteryzować się odpowiednim poziomem inteligencji, zdolnej do zapamiętywania innych osobników, rozpoznawania ich i adekwatnego stosowania odpowiednich schematów zachowań. Jak dotąd biologom udało się zidentyfikować tylko dwa takie gatunki, jednym jest człowiek, a drugim… meksykańskie nietoperze wampiry. Gromadzą się one w jaskiniach za dnia, gdzie śpią lub iskają się w ogromnych niespokrewnionych grupach, nocą wylatują na żer. Nie wszystkim jednak udaje się zdobyć pożywienie (krew). Po powrocie do jaskini czynią rzecz najniezwyklejszą, syte karmią głodnych. Jest to strata niewielka, ale w biologii każde poświęcenie jest jednak stratą. Kategoria zysku pojawiła by się jedynie wówczas, gdyby karmiący miał pewność, że dokarmiany odwdzięczy się mu tym samym, kiedy jemu samemu nie uda się zdobyć pożywienia. Nietoperze przebywając w jaskini ciągle wśród tych samych osobników zapamiętują swoje zachowania nawzajem i jednostki “aspołeczne” o wrednym charakterze samolubów nie otrzymują pomocy od innych. Co ciekawe wampiry stosują również mechanizm kontroli. Niewinne wzajemne iskanie się jest również sposobem na wymacanie brzuszka sąsiada, czy aby nie jest on pełen i czegoś nie ukrywa.

Podwójne dziedzictwo
Gatunek ludzki posiada dwoistą naturę. Z jednej strony cechuje nas wrodzony altruizm odwzajemniony, który pojawił się w ciągu milionów lat przystosowań do społecznego życia na niebezpiecznej sawannie. Była to jedyna skuteczna strategia przeżycia dla zwierząt pozbawionych praktycznie jakichkolwiek systemów obronnych przed licznymi drapieżnikami, ale jednocześnie obdarzonych inteligencją. Nosimy jednak ze sobą znacznie starszy bagaż egoizmu i nieusuwalną pokusę oszustwa. Zasady moralne stworzyliśmy sobie aby wzmocnić skłonność do altruizmu odwzajemnionego i stąd nasz skrajny egalitaryzm, bo jedynie całkowite odwzajemnienie okazanej pomocy dawało pewność na utrwalenie i rozpowszechnienie się altruistycznych cech w populacji. Jak zauważa Marcin Ryszkiewicz w swojej książce 4 miliardy lat. Eseje o ewolucji nikt nie zazdrości fortuny Billowi Gatesowi czy brytyjskiej królowej, ale niewielu jest takich, którzy zdolni są pogodzić się z wyższą pensją kolegi z biura, który wykonuje pracę taką samą jak my.
Swoją drogą warto wtrącić, że Alfred Russel Wallace, zapomniany współtwórca ewolucjonizmu, ostatni wielki uczony wiktoriańskiej epoki, właśnie w socjalizmie, nie liberalizmie, widział naturalne przedłużenie doboru naturalnego. Swoją opinię motywował spostrzeżeniem, że socjalizm gwarantuje równy start wszystkim osobnikom, a w wyścigu mogą wygrać rzeczywiście najlepsi, czy najbardziej uzdolnieni. W kapitalizmie niekoniecznie wygrywa najlepszy, ponieważ system obarczony jest iście feudalnymi stosunkami między posiadaczami a biedotą, które są nienaturalne i nieobecne w świecie przyrody.

Wybór i niebezpieczeństwo
Neoliberałowie proponują nam egoistyczny wyścig zbrojeń, degradację człowieka do przedludzkiego poziomu. W zawodach programów Axelroda okazało się, że stabilne okazywały się dwie strategie. Jedną była szerzej opisana przeze mnie, drugą oparta na oszustwie i egoizmie. Ostrzeżeniem powinien być czas trwania takiej grupy osobników, który był znacznie krótszy od Tit for Tat.
Ryszkiewicz podsumowuje tak:
“Gra toczy się dalej. Wygrają ci, którzy potrafią najlepiej wyzyskać możliwości altruizmu odwzajemnionego, eliminując przejawy wciąż powracającego i bezwzględnego egoizmu. Stawka jest wysoka, a wynik gry niepewny. Ale szanse są duże: nie tylko jako gatunek osiągnęliśmy to, co od 4 miliardów lat nie udało się nikomu, ale wiemy też coraz lepiej, dlaczego tak się stało i nie musimy już czekać, aż ta nasza wiedza - przez selekcję nieprzystosowanych - zostanie utrwalona w genach. Pytanie tylko, kiedy i w jakim stopniu będziemy umieli ją wykorzystać?”