wtorek, 27 kwietnia 2010

Wieści z miejskiego autobusu

Zdradzę Wam pewną przypadłość, która towarzyszy mi od kilku lat. Przebywając w dwóch - dość nietypowych dla takiego stanu miejscach, nachodzą mnie poważniejsze refleksje. Pierwszym jest wymieniony w tytule miejski autobus, a drugim… łazienka. Dlaczego tak? Jeden tylko Bóg raczy wiedzieć.
Ostatnio właśnie, podróżując przez nasączone wiosennym słonecznym światłem i młodymi liśćmi drzew miasto, przywędrował mi do głowy problem niebanalny. W normalnych warunkach bałbym się go nawet tknąć, ale nie mając do roboty nic ciekawszego, niż podskakiwanie ze współpasażerami w rytm wybijany wpadaniem pojazdu w asfaltowe dziury, zacząłem drapać się w głowę.
Czy istnienie jest funkcją bytu, czy też byt jest funkcją istnienia? Jeżeli przyjąć to pierwsze, materialistyczne założenie, wówczas gdyby pojawił się byt niespójny, powinien on ulec natychmiastowej dezintegracji, bo z samej swojej istoty nie posiadałby jedności, ani nie istniałoby nic, co by tą jedność mu nadawało, innego niż on sam.
W drugim jednak przypadku, gdyby to byt był funkcją istnienia (idziemy twardo w idealizm), to człowiek, jako byt materialno-duchowy, bardzo często niespójny, może egzystować z tej przyczyny, że to właśnie istnienie jest racją jego jedności!
Zaraz przypomniał mi się prof. Richard Dawkins (znany z kontrowersyjnego Boga urojonego, ale co powtarzam jak mantrę, największy po Darwinie biolog-ewolucjonista! przede wszystkim). Postawił on kiedyś problematyczne pytanie - jak można być jednocześnie naukowcem - przyrodnikiem (czy ścisłowcem), a jednocześnie wierzyć w Boga?! Dawkins, zakłada pierwszy wariant moich autobusowych dociekań, przez co sama obecność wierzącego naukowca jest dla niego i niezrozumiała i niewytłumaczalna. Miałem przyjemność śledzić dzięki BBC rozmowę Dawkinsa z Robertem Winstonem, w której brytyjski ewolucjonista zadał rozmówcy osobiste pytanie o wiarę w Boga. Winston odparł z tajemniczym uśmiechem, że należy do osób wierzących. I tu Dawkins zgodnie z logiką swoich przekonań stwierdził, że w swoim życiu, kiedy spotykał się z wierzącymi intelektualistami, albo ludźmi nauki, religia, koniec końców, okazywała się jedynie przywiązaniem do tradycji i rytuału. Winston zaskoczył jednak swoją odpowiedzią, że w jego przypadku, wiara jest prawdziwa. Dawkins pokręcił głową z niedowierzaniem, mówiąc, że chyba jednak nie.
Tak więc jedynym możliwym rozwiązaniem problemu “wierzącego naukowca” jest dla materialisty zanegowanie jego prawdomówności (nie wierzy, albo kłamie, że wierzy).