poniedziałek, 14 czerwca 2010

Wybory

Jak chyba wszyscy wiedzą już tylko kilka dni pozostało do dnia wyborów prezydenckich. Muszę przyznać, że kwestie polityczne dawno już nie powodowały takiego mętliku w mojej głowie. Najpierw dręczyło mnie pytanie, czy iść głosować. Po pierwsze żaden z kandydatów nie wydaje mi się idealnym, a po wtóre – system demokracji przedstawicielskiej nie spełnia swoich zadań. Mam iść głosować na człowieka, który w tym krótkim momencie potrzebuje poparcia społecznego, a zaraz po wyborach ma to całe społeczeństwo... Później w sprawach takich jak tarcza antyrakietowa czy Irak słyszę, że społeczeństwo nie powinno się wtrącać do ważnych kwestii, bo się nie zna i nie rozumie. Więc ja rozumiem, że społeczeństwo w oczach tych panów, którzy sobie usta wycierają „demokracją” jest zwyczajnie głupie. Na tyle głupie, żeby dać się nabrać i wybrać ich w wyborach. Pojawia się tutaj duży znak zapytania – czym wobec tego jest ta słynna demokracja? Mi to bardziej przypomina technokrację z pogardą dla społeczeństwa. Uważam, że w dobie tak zaawansowanej techniki informatycznej nie istnieją żadne obiektywne przesłanki, no chyba że ideologiczne lub dotyczące posiadania władzy, które by uniemożliwiały wprowadzenie demokracji bezpośredniej. Co więcej, absencja wyborcza to także jakiś głos, i to bardzo dobitny. Tyle, że komentatorzy polityczni usilnie nie chcą tego dostrzec. Nie głosowanie to głos na nie, dla wszystkich kandydatów, dla polityki państwa. Jak można mówić o przedstawicielstwie narodu, skoro zwycięzca otrzymuje np. 50 % głosów przy frekwencji rzędu 30 %? Prezydent 15 % Polaków...
Jednakże R. i E. na pikniku przekonali mnie, że do urny iść trzeba.
Zacisnąłem więc zęby i dokładnie prześwietliłem kandydatów. Nie ukrywam, że pierwotnie myślałem, aby poprzeć Komorowskiego. Niby wybór racjonalny, no bo ma największe szanse w starciu z „państwem policyjnym” Kaczyńskiego. Tylko byłby to głos przeciw własnemu sumieniu. Zarówno PO jak i PiS prezentują konserwatyzm społeczny i co gorsza są zwolennikami ideologii neoliberalnej w gospodarce. Czy mam głosować na prywatną służbę zdrowia, płatne studia, cięcia socjale, obniżanie podatków dla bogatych i likwidację miejsc pracy... Wiem, że nie wygra, ale sumienie będę miał czyste. Zdecydowałem, zagłosuję na kandydata związków zawodowych i Polskiej Partii Pracy, socjalistę Ziętka. Zgadzam się z jego postulatami, a w dodatku poparli go czołowi intelektualiści lewicy na Zachodzie, wśród nich prof. Noam Chomsky i reżyser Ken Loach.