Pisał tu będę o komunizmie i socjalizmie, ale nie o tym, który realizować chciała “generalna linia partii”, ani nie o tym, który potępia się w mediach czy na lekcjach historii. O tym prawdziwym komunizmie, który wyrasta z tego samego pojęcia wspólnoty i wzajemnej troski, co chrześcijaństwo. Pomyślisz Czytelniku “utopia”, a czy Dekalog nie jest równie pobożnym życzeniem?
Mój ograniczony wybór tekstów zacznę od wspaniałego rosyjskiego filozofa, Mikołaja Bierdiajewa. W książce “Źródła i sens komunizmu rosyjskiego” nakreślił błyskotliwie i genialnie bardzo specyficzne zjawisko, jakim stał się marksizm w Rosji.
W młodości był socjalistą i zwolennikiem marksizmu, W 1922r. został wydalony z Rosji Radzieckiej przez bolszewików za wyznawanie światopoglądu chrześcijańskiego i krytykę nauki Marksa. Osiedliwszy się w Paryżu rozpoczął współpracę z francuskimi personalistami, zorganizował Akademię Religijno-Filozoficzną, wydawał czasopismo Put’. Egzystencjalistyczna filozofia Bierdiajewa stawiała w miejscu centralnym zagadnienie wolności ponad bytem. Refleksję antropologiczną oparł na idei obrazu Bożego w człowieku oraz dogmacie wcielenia, pojmowanego jako część planu Bożego przebóstwienia ludzkości i powrotu do pierwotnej doskonałości. Bierdiajew głosił również koncepcję “nowego średniowiecza”, czyli stworzenia formacji kulturowej przywracającej harmonię pierwiastka Bożego i ludzkiego. Realizacja tej idei wymagała wg filozofa wprowadzenia bezklasowego społeczeństwa socjalistycznego. Autor 43 książek i 440 artykułów. Uważany za najwybitniejszego myśliciela rosyjskiego XX stulecia.
Mikołaj Bierdiajew “Źródła i sens komunizmu rosyjskiego”, ANTYK 2005, rozdz. VII Komunizm i chrześcijaństwo, str. 124-133 .
“Nienawiść komunistów rosyjskich do chrześcijaństwa zawiera w sobie sprzeczność, której nie są w stanie dostrzec ci, których świadomość jest zniewolona przez doktrynę komunistyczną. Najlepszy typ komunisty, czyli człowieka całkowicie oddanego służbie dla idei, zdolnego do ponoszenia ofiar i do bezinteresownego entuzjazmu, jest możliwy wyłącznie dzięki chrześcijańskiemu wychowaniu, dzięki przemianie człowieka naturalnego przez ducha chrześcijaństwa. Rezultaty owego chrześcijańskiego wpływu - często ukrytego i niezauważalnego - na dusze ludzkie, pozostają nawet wtedy, gdy ludzie świadomie odchodzą od chrześcijaństwa, a nawet stają się jego wrogami. Gdyby założyć, że propagandzie antyreligijnej uda się ostatecznie zniszczyć ślady chrześcijaństwa w duszach Rosjan i zlikwidować wszelkie uczucia religijne, to wówczas zrealizowanie komunizmu stałoby się niemożliwe, gdyż nikt nie chciałby ponosić ofiar, nikt nie rozumiałby życia, jako służenia metaosobowemu celowi i ostatecznie zwyciężyłby typ egoisty myślącego wyłącznie o swoich interesach. Ten ostatni typ odgrywa obecnie niemałą rolę i zapoczątkowuje proces stopniowego zwycięstwa burżuazji. Komunizm, jeśli chodzi o swoją ideę, chciałby urzeczywistnić nie tylko sprawiedliwość, ale także braterstwo w kontaktach między ludźmi, “wspólnotę” ludzi. Śmieszna jest jednak teoria, że braterstwo między ludźmi można zrealizować drogą przymusu i musztry, drogą nawyku, jak mawiał Lenin. Dla realizacji takiego celu niezbędne są siły duchowe. Komunizm materialistyczny i ateistyczny jest skazany albo na porażkę i zgubę, albo na stworzenie społeczeństwa przypominającego mechanizm, w którym nie da się już rozróżnić poszczególnego człowieka. Tym niemniej komuniści wiele zawdzięczają chrześcijaństwu i cała ich działalność opiera się na nadaniu innego kierunku energii duchowej, to znaczy na wykorzystaniu jej nie w celach religijnych, lecz służących zniszczeniu chrześcijaństwa i w ogóle religii. W takim wypadku muszą istnieć głębokie i poważne motywy, które nie mogą być związane wyłącznie z wyznawaniem abstrakcyjnej teorii, wrogiej religii. Chrześcijanie, którzy oskarżają komunistów o bezbożność i prześladowania religijne, powinni część winy wziąć na siebie. Powinni nie tylko oskarżać, ale także kajać się. Czy chrześcijanie uczynili cokolwiek dla zrealizowania sprawiedliwości społecznej, czy próbowali zrealizować braterstwo ludzi bez nienawiści i przemocy, o które oskarżają komunistów? Grzechy chrześcijan, grzechy historycznych Kościołów są wielkie i pociągają za sobą sprawiedliwą karę. Zdrada nauki Chrystusa, przekształcenie Kościoła w środek podtrzymujący klasy panujące, nie mogły nie spowodować odwrócenia się od chrześcijaństwa tych, którzy musieli cierpieć z powodu owej zdrady i skażenia chrześcijaństwa. Prorocy, Ewangelie, listy apostolskie i większość nauczycieli Kościoła potępiała bogactwo i bogatych, negowała własność prywatną i głosiła równość wszystkich ludzi wobec Boga. W dziełach św. Bazylego Wielkiego, a zwłaszcza św. Jana Chryzostoma, można spotkać tak gwałtowne ataki na niesprawiedliwość społeczną, wiążącą się z bogactwem i własnością prywatną, że bledną wobec nich ataki Marksa i Proudhona. Nauczyciele Kościoła głosili, że własność prywatna jest kradzieżą. Św. Jan Chryzostom był autentycznym komunistą, chociaż nie był to komunizm epoki kapitalizmu, rozwiniętej gospodarki. Można z całą powagą stwierdzić, że komunizm ma korzenie chrześcijańskie. Wkrótce jednak nastała epoka, w której chrześcijaństwo przystosowane zostało do królestwa cezara tamtych czasów. Odkryto, że chrześcijaństwo jest nie tylko prawdą, która może spalić świat, lecz także prawdą użyteczną społecznie, tzn. wspierającą królestwo cezara. Chrześcijanie, hierarchowie, biskupi i kapłani zaczęli bronić klas panujących, posiadających władzę i bogactwo. Wyprowadzono fałszywe wnioski z nauki o grzechu pierworodnym, usprawiedliwiając wszelkie istniejące zło i niesprawiedliwość. Cierpienia i ucisk uznano za pożyteczne dla zbawienia duszy, co przede wszystkim odnosiło się do klas uciskanych, skazanych na ból i niedolę, ale z niewiadomych przyczyn nie odnosiło się do klas panujących. Pokora chrześcijańska została fałszywie wyjaśniona i wyjaśnieniem tym posługiwano się dla negowania godności człowieka, dla żądania pokory wobec każdego zła społecznego. Chrześcijaństwo wykorzystywano dla usprawiedliwienia ucisku i obrony wyzysku. Zawsze należy pamiętać, że Kościół posiada dwa różne sensy. Zmieszanie owych sensów lub też negowanie jednego z nich ma fatalne następstwa. Kościół jest mistycznym Ciałem Chrystusa, rzeczywistością duchową, przedłużeniem w historii życia Chrystusa i jego źródłem jest Objawienie, oddziaływanie Boga na człowieka i świat. Kościół jest jednak także fenomenem społecznym, instytucją społeczną, związany jest ze środowiskiem społecznym i doświadcza na sobie jego wpływu, współpracuje z państwem, ma swoje prawo i gospodarkę, i jego źródło ma charakter społeczny. Kościół jako instytucja społeczna, jako część historii, jest grzeszny, upada i zniekształca wieczną prawdę chrześcijaństwa, rzeczy czasowe i ludzkie bierze za wieczne i Boskie. Kościół w historii jest niezwykle złożonym Bogo-człowieczym, a nie tylko Boskim procesem, a jego ludzka strona jest omylna. Jednak wieczna prawda Kościoła Chrystusowego działa w ukryciu poprzez Kościół jako instytucję społeczną, zawsze względną, grzeszną i omylną. Marksiści-leniniści postrzegają Kościół wyłącznie jako fenomen społeczny i instytucję i nie dostrzegają poza tym niczego innego. Według nich wszystko znajduje się na powierzchni, życie duchowe nie istnieje, Kościół jest tylko epifenomenem, bytem płaskim, dwuwymiarowym - nie ma wymiaru głębi. Komunizm należy rozumieć jako wyzwanie rzucone światu chrześcijańskiemu. Ujawnia się w nim najwyższy sąd i problem niespełnionego obowiązku. Sami komuniści tego nie rozumieją i nie mogą zrozumieć. Komuniści demaskują złe strony chrześcijaństwa, ale sami nie przestają czynić tego samego zła i uciekać się do takiej samej przemocy. Ich odpowiedzialność za przemoc może być mniejsza, ponieważ nie znają oni prawdy chrześcijaństwa, ale odpowiadają za to, że nie chcą znać owej prawdy. (…) Nie ma nic łatwiejszego, jak wykazanie, że historia Kościoła, historia całego chrześcijaństwa, jest w znacznym stopniu historią ludzkich grzechów, zdrad, upadków i konformizmu. Od czasów Konstantyna Kościół nie tyle opanował państwo cezara, co podporządkował się państwu cezara. Historia religii związanej ze środowiskiem społecznym, z wymogami i interesami społecznymi, zawsze zajmowała więcej miejsca i była silniejsza niż historia religii związanej z Objawieniem i życiem duchowym. Ale jedynie duchowa słabość i ślepota, jedynie zniewolenie ducha przez środowisko każe stąd wyciągnąć wniosek, że żadnego Objawienia nie ma, że świat ducha nie istnieje. Kościół w Rosji jako instytucja społeczna był podporządkowany, a nawet zniewolony przez państwo. Poniżająca zależność Kościoła od państwa istniała nie tylko za czasów Piotra Wielkiego, lecz także w okresie moskiewskim. Duchowieństwo w Rosji znajdowało się w poniżającej zależności od państwa, przez co utraciło swoją rolę kierowniczą, zwłaszcza od czasów raskołu. Szczególnie niski był poziom episkopatu. Biskupi, którzy w okresie niewoli tatarskiej i po części w okresie moskiewskim mieli znaczenie jako przywódcy duchowi, przemienili się w urzędników, w gubernatorów, otrzymywali ordery i szarfy, jeździli karetami. Biskupi z reguły prześladowali starców, ludzi najbardziej uduchowionych, a także wszelkie przejawy samodzielnego życia religijnego. Z analogicznym zjawiskiem mamy do czynienia w Kościele rzymskokatolickim. Za grzechy przeszłości Kościół prawosławny płaci rewolucją. Ludzie Kościoła nie mogli wyrzec się związków Kościoła historycznego z dawnym reżimem. Jednak świadomość owego faktu nie oznacza usprawiedliwiania katów. Protest przeciwko niewolniczemu podporządkowaniu Kościoła dawnemu królestwu cezara w żadnym razie nie może prowadzić do żądania niewolniczego podporządkowania się nowemu królestwu cezara, chociażby nawet nazywało się ono komunistycznym. (…) Uznanie bezwarunkowej wartości każdej osoby ludzkiej jako obrazu i podobieństwa Bożego, co czyni niemożliwym traktowanie osoby jako środka i narzędzia, leży u podstaw chrześcijaństwa. Właśnie chrześcijaństwo naucza, że dusza ludzka jest wartościowsza od wszystkich królestw świata, chrześcijaństwo odnosi się z nieskończoną uwagą do każdego człowieka i jego indywidualnego losu. Człowiek zawsze jest indywidualny i niepowtarzalny, jest dla chrześcijanina realnością bardziej pierwotną i głęboką niż społeczeństwo. Człowiek może i często powinien ofiarować swoje życie, ale nie osobowość, osobowość powinien realizować, a ofiara stanowi warunek zrealizowania osoby. Właśnie osoba jest powołana do życia wiecznego, ma zdobywać wieczność. Osoba jest kategorią duchowo-religijną i oznacza zadanie postawione przed człowiekiem. Osoba jest czymś innym niż jednostka, która jest kategorią biologiczną i socjologiczną, podporządkowaną gatunkowi i społeczeństwu. Osoba natomiast nie może być częścią czegokolwiek, nie tylko społeczeństwa, ale także świata, jest integralna. W swojej głębi należy ona do świata duchowego, a nie do świata materialnego. Cała ograniczoność i fałsz filozofii komunistycznej wiążą się z niezrozumieniem problemu osoby, co przekształca komunizm w siłę dehumanizującą, wrogą człowiekowi. Ze społeczeństwa, społeczeństwa socjalistycznego, z klasy społecznej, proletariatu, czyni się bożka, idola, neguje się natomiast realnego człowieka. (…) W rzeczywistości jestem zwolennikiem społeczeństwa bezklasowego, a to znaczy, że pod tym względem jestem bliski komunizmowi. Równocześnie jestem zwolennikiem zasady arystokratycznej jako zasady jakościowej w społeczeństwie, zasady osobowej, a nie klasowej zasady jakościowej, to znaczy, jestem zwolennikiem arystokratyzmu duchowego. Nierówności klasowe powinny zostać przezwyciężone w społeczeństwie, ale poprzez takie przezwyciężenie tym bardziej oczywiste staną się nierówności osobowe. Człowiek powinien różnić się od człowieka swoimi osobistymi zaletami, a nie swoją pozycją społeczną lub klasową. Jakościowa, to znaczy osobowa zasada arystokratyzmu, nie tylko nie może zniknąć w społeczeństwie, ale z tym większą mocą ujawni się w społeczeństwie bezklasowym, kiedy nie będzie już klas, ponieważ klasy maskują i ukrywają osobowe, jakościowe różnice między ludźmi, nie czynią owych różnic realnymi, lecz symbolicznymi. Wyższą pozycję społeczną człowiek zajmował nie ze względu na swoje osobiste zalety i swój arystokratyzm duchowy, lecz ze względu na symbolikę, która decydowała o przynależności człowieka do określonej klasy lub warstwy. Jestem zwolennikiem personalizmu chrześcijańskiego, nie zaś indywidualizmu, który jest wrogi osobie. W społeczeństwie burżuazyjno-kapitalistycznym osoba pozbawiona jest osobowości i zniwelowana, rozpatrywana jako atom. Indywidualizm jest sprzeczny z chrześcijańską ideą wspólnoty ludzi, ponieważ urzeczywistnienie osobowości zakłada wspólnotę. Kiedy stwierdzam, że świat zdąża ku “Nowemu Średniowieczu”, to bynajmniej nie oznacza to powrotu do dawnego średniowiecza, a tym bardziej do feudalizmu. Jest to jedynie oznaczenie typu wspólnoty, która dążyć będzie do integralności i jedności, w przeciwieństwie do indywidualizmu historii nowożytnej, w której wzrastać będzie znaczenie zasady religijnej, choćby nawet w formie wojującego bezbożnictwa. (…) Twórcza rosyjska myśl religijna wypracowała ideę Bogoczłowieczeństwa; podobnie jak w Jezusie Chrystusie, Bogoczłowieku, dokonało się indywidualne wcielenie Boga w człowieka, w chrześcijańskiej ludzkości powinno się dokonać kolektywne, soborowe wcielenie Boga. Bogoczłowieczeństwo jest kontynuacją Wcielenia Boga. Stawia to problem wcielenia prawdy i sprawiedliwości Chrystusowej w życie ludzkości, w kulturę i społeczeństwo. (…) Zaakceptowałbym, jako niepozbawione słuszności, potępienie przez Kościół reżimu kapitalistycznego, uznanie sprawiedliwości socjalizmu i społeczeństwa ludzi pracy. Jednak w reżimie sowieckim traci to wszelki sens religijny, albowiem przekształca się w wypełnianie żądań Cze-Ka”.