Wczoraj przypadła ważna trzydziesta rocznica. O niej jednak cicho, cichutko. 24 marca 1980r. zginął od kuli zamachowca Oscar Romero. Z tej okazji chciałbym Czytelnikom przedstawić fragmenty drugiego listu pasterskiego biskupa, napisanego na święto Przemienienia Pańskiego (6 sierpnia 1977r.). Najpełniej oddaje on ducha, w którym nauczał arcybiskup i za którego poniósł męczeńską śmierć. Tekst zaczerpnąłem z obszernej biografii - “Oscar Romero. Życie” James R. Brockman (str. 178 - 183):
“Arcybiskup napisał, że fundamentalna zmiana w Kościele ostatnich lat polega na nowym spojrzeniu na świat, spojrzeniu, które pozwala zwalczać grzech w świecie, a równocześnie pozwala światu na zwalczanie tego, co może być grzechem w samym Kościele. To Ewangelia stanowi podstawę zmiany sposobu postrzegania świata, zmianę, która pomogła Kościołowi odzyskać najgłębszy Chrystusowy fundament, zakorzeniony w Nowym Testamencie. Kościół uzyskał pogłębioną świadomość swojej obecności w świecie - to, co dzieje się w świecie, dotyka go i obchodzi, a poszczególne wydarzenia są dla niego znakami czasu. Kościół uzyskał również pogłębioną świadomość tego, że istnieje w świecie, aby mu służyć, aby być w nim znakiem i sakramentem zbawienia, aby uobecniać wyzwalającą miłość Boga, objawioną w Jezusie Chrystusie. Kościół odzyskał wypełniającą karty Biblii intuicję, że Bóg działa w ludzkiej historii, że historia zbawienia i historia powszechna to nie dwie różne rzeczy, ale jedna i ta sama. (…)
(…) Poprzez egzystencję w świecie i dla świata, uczestnicząc w jednej i tej samej historii, Kościół odsłania jego mroczną stronę - otchłań zła, które sprawia, że człowiek upada - zła, które go upadla i dehumanizuje. Kościół, dostrzegając grzech wzywa do nawrócenia, pragnąc rozpocząć od samego siebie. (…)
Kto nie rozumie lub nie przyjmuje tej nowej perspektywy, nie będzie w stanie zrozumieć Kościoła. Zakotwiczenie w tradycjonalizmie, wykluczającym rozwój, z powodu niewiedzy lub dla własnej korzyści, oznacza utratę poczucia prawdziwej tradycji chrześcijańskiej. Tradycja powierzona Kościołowi przez Chrystusa nie jest muzeum z pamiątkami do przechowywania; oczywiście należy ją kochać i wiernie zachowywać, ale zawsze patrząc w przyszłość. Prawdziwa tradycja sprawia, że Kościół jest zawsze świeży i dzisiejszy oraz że wydaje owoce w każdym okresie historii człowieka. Prawdziwa tradycja karmi nadzieję i wiarę Kościoła, tak aby mógł on wciąż przepowiadać nowe niebo i nową ziemię, którą obiecał Bóg (Ap 21, 1; Iz 65, 17) i zaprasza tam ludzkość. Zmiany w Kościele nie są przejawem niewierności Ewangelii, pochodzą raczej z głębokiej wiary i w sposób oczywisty sprawiają, że staje się on wierniejszy Jezusowi Chrystusowi i pełniej się z Nim jednoczy. (…)
W dalszych słowach metropolita pisze, że Kościół, o ile pragnie wiernie wypełniać własne posłannictwo, musi się zmieniać, jak zmieniało się historyczne ciało Chrystusa, ponieważ, jeśli przestanie być Jego Ciałem, to nie będzie już Jego Kościołem. (…)
(…) Chrystus piętnował komercjalizację świątyni, zachowywanie prawa bez troski o sprawiedliwość i miłosierdzie, piętnował bogacza, który nie chciał się dzielić, faryzeusza, który gardził grzesznikami i Samarytanami, przywódców, którzy nakładali na ludzi ciężary nie do udźwignięcia. Grzech stanowi przeszkodę w budowaniu królestwa Bożego i oddala życie ludzkie od sprawiedliwości i miłości. Kościół musi zatem piętnować egoizm, mieszkający w sercu każdego z nas; musi piętnować grzech, który odczłowiecza - który rozbija rodziny, który czyni pieniądz, posiadanie, zysk i władzę celem życia. Musi też obnażać układy społeczne, ekonomiczne, kulturalne i polityczne, które uciskają i zubażają lud:
Jednak piętnowanie przez Kościół, tak jak piętnowanie przez Jezusa nie wynika z nienawiści czy urazy, lecz z pragnienia nawrócenia i zbawienia wszystkich ludzi.
Jeśli natomiast chodzi o angażowanie się w politykę, to słowa i działanie Kościoła z pewnością mogą wywoływać skutku polityczne. Jednak Kościół nie wykorzystuje mechanizmu partii politycznych czy innych tego typu organizacji do wykonywania swoich zadań.”
“Arcybiskup napisał, że fundamentalna zmiana w Kościele ostatnich lat polega na nowym spojrzeniu na świat, spojrzeniu, które pozwala zwalczać grzech w świecie, a równocześnie pozwala światu na zwalczanie tego, co może być grzechem w samym Kościele. To Ewangelia stanowi podstawę zmiany sposobu postrzegania świata, zmianę, która pomogła Kościołowi odzyskać najgłębszy Chrystusowy fundament, zakorzeniony w Nowym Testamencie. Kościół uzyskał pogłębioną świadomość swojej obecności w świecie - to, co dzieje się w świecie, dotyka go i obchodzi, a poszczególne wydarzenia są dla niego znakami czasu. Kościół uzyskał również pogłębioną świadomość tego, że istnieje w świecie, aby mu służyć, aby być w nim znakiem i sakramentem zbawienia, aby uobecniać wyzwalającą miłość Boga, objawioną w Jezusie Chrystusie. Kościół odzyskał wypełniającą karty Biblii intuicję, że Bóg działa w ludzkiej historii, że historia zbawienia i historia powszechna to nie dwie różne rzeczy, ale jedna i ta sama. (…)
(…) Poprzez egzystencję w świecie i dla świata, uczestnicząc w jednej i tej samej historii, Kościół odsłania jego mroczną stronę - otchłań zła, które sprawia, że człowiek upada - zła, które go upadla i dehumanizuje. Kościół, dostrzegając grzech wzywa do nawrócenia, pragnąc rozpocząć od samego siebie. (…)
Kto nie rozumie lub nie przyjmuje tej nowej perspektywy, nie będzie w stanie zrozumieć Kościoła. Zakotwiczenie w tradycjonalizmie, wykluczającym rozwój, z powodu niewiedzy lub dla własnej korzyści, oznacza utratę poczucia prawdziwej tradycji chrześcijańskiej. Tradycja powierzona Kościołowi przez Chrystusa nie jest muzeum z pamiątkami do przechowywania; oczywiście należy ją kochać i wiernie zachowywać, ale zawsze patrząc w przyszłość. Prawdziwa tradycja sprawia, że Kościół jest zawsze świeży i dzisiejszy oraz że wydaje owoce w każdym okresie historii człowieka. Prawdziwa tradycja karmi nadzieję i wiarę Kościoła, tak aby mógł on wciąż przepowiadać nowe niebo i nową ziemię, którą obiecał Bóg (Ap 21, 1; Iz 65, 17) i zaprasza tam ludzkość. Zmiany w Kościele nie są przejawem niewierności Ewangelii, pochodzą raczej z głębokiej wiary i w sposób oczywisty sprawiają, że staje się on wierniejszy Jezusowi Chrystusowi i pełniej się z Nim jednoczy. (…)
W dalszych słowach metropolita pisze, że Kościół, o ile pragnie wiernie wypełniać własne posłannictwo, musi się zmieniać, jak zmieniało się historyczne ciało Chrystusa, ponieważ, jeśli przestanie być Jego Ciałem, to nie będzie już Jego Kościołem. (…)
(…) Chrystus piętnował komercjalizację świątyni, zachowywanie prawa bez troski o sprawiedliwość i miłosierdzie, piętnował bogacza, który nie chciał się dzielić, faryzeusza, który gardził grzesznikami i Samarytanami, przywódców, którzy nakładali na ludzi ciężary nie do udźwignięcia. Grzech stanowi przeszkodę w budowaniu królestwa Bożego i oddala życie ludzkie od sprawiedliwości i miłości. Kościół musi zatem piętnować egoizm, mieszkający w sercu każdego z nas; musi piętnować grzech, który odczłowiecza - który rozbija rodziny, który czyni pieniądz, posiadanie, zysk i władzę celem życia. Musi też obnażać układy społeczne, ekonomiczne, kulturalne i polityczne, które uciskają i zubażają lud:
Jednak piętnowanie przez Kościół, tak jak piętnowanie przez Jezusa nie wynika z nienawiści czy urazy, lecz z pragnienia nawrócenia i zbawienia wszystkich ludzi.
Jeśli natomiast chodzi o angażowanie się w politykę, to słowa i działanie Kościoła z pewnością mogą wywoływać skutku polityczne. Jednak Kościół nie wykorzystuje mechanizmu partii politycznych czy innych tego typu organizacji do wykonywania swoich zadań.”