Kilka tygodni temu dostałem mail od jednego z czytających BCS, który podesłał mi kilka bardzo ciekawych informacji i odsyłaczy. Naprowadził mnie również na pismo dotąd już mi znane, ale o enigmatycznej treści. Przyznaję się, że nigdy po “Obywatela” wcześniej nie sięgnąłem. A może i szkoda, bo przeczytawszy kilka artykułów nieśmiało mogę zacząć twierdzić, że kwartalnik jest na dość wysokim poziomie. Cena co prawda wynosi 12 zł, ale raz na trzy miesiące nie odstrasza. Przynajmniej część poświęcona religii i Kościołowi w ostatnim numerze charakteryzuje się uczciwością i brakiem napastliwości czy oskarżycielstwa, w czym celuje kilka lewicowych pism. A i redaktorzy wydają się nietendencyjni. Myślę, że warto po magazyn sięgnąć i chętnie umieszczę go na tej samej półce co “Le Mond diplomatique”, choć ostrzegam, że niektóre artykuły, autorzy i treści są kontrowersyjne.
Poniżej umieściłem kilka fragmentów z arcyciekawego eseju ks. Stefana Wyszyńskiego z okresu wojny - “Kościół a duch kapitalizmu”, który opublikowany został w książce pt. “Miłość i sprawiedliwość społeczna. Rozważania społeczne”, Pallotinum, Poznań 1993. Dla mnie było to odkrycie nieznanej mi dotąd strony ks. Wyszyńskiego. Strony, o której ani większość hierarchii ani tym bardziej dziennikarze czy media nie chcą pamiętać. Bo niewygodna. Tekst miejscami wydaje się nieco naiwny, i zawiera chyba pewną dozę myślenia życzeniowego (co się przejawia sugestiami typu “Kościół zawsze twierdził i zawsze dążył”, choć to “zawsze” pojawia się dopiero po fakcie) oraz trudny, autorytatywny, nieco archaiczny język, ale poza tymi nielicznymi mankamentami z pewnością wart jest przeczytania.
Kwartalnik OBYWATEL
1(48)/2010, str. 147-154
“Powstała nowa religia - pieniądza i bogactwa. Jej dogmaty - to nieograniczona wolność gospodarcza, wolna konkurencja, rozdział kapitału i pracy, najemnictwo, prawo podaży i popytu, mechanizm cen. Jej moralność - to brak wszelkiej moralności, przewaga kapitału nad człowiekiem i pracą, dobro produkcji, zysk jako dobry uczynek. Jej ołtarze - to wielkie fabryki, maszyny, narzędzia, kartele, syndykaty, banki, gdzie za cenę chciwości ofiarowywano życie ludzkie.
Cel ostateczny - błogosławiony bogaty. Bogatymi bądźcie za wszelką cenę - kto może i jak tylko może!
Oto bóg świata - spoganiały kapitalizm. Wszystko, co odtąd świat spotyka, łączy się ściśle z tym systemem: bowiem “przepaść przepaści przyzywa” (Ps 41, 8).
Spoganiały kapitalizm jest rodzonym ojcem wszystkich kierunków rewolucyjno-społecznych: socjalizmu, komunizmu, bolszewizmu - tych wszystkich dążeń, które działając na mocy prawa reakcji, stanęły w obronie pogwałconych praw człowieka. (…)
W rozważaniach naszych zajmiemy się przede wszystkim duchem kapitalistycznym, gdyż on właśnie jest najbardziej przeciwny duchowi chrześcijańskiemu; to on rodzi owoce, którymi zatruwa się całe życie gospodarcze, społeczne, polityczne, a swój wpływ rozkładowy przerzuca nawet na życie moralne i religijne całych państw, narodów i społeczeństw.
Czy Kościół może pozostać obojętny wobec tego zatrutego źródła, którym upajają się tak często jego dzieci?
Całe życie ludzkie ocenia Kościół swą miarą ostatecznej i najwyższej celowości. I w życiu gospodarczym ta miara jest niezawodna: wszystko, co człowiekowi ułatwia osiągnięcie tego celu, jest użyteczne i dobre, wszystko, co odeń oddala lub drogę utrudnia - jest złe lub nieużyteczne, i choćby największe zapewniało korzyści gospodarcze - musi być odrzucone, gdyż “nie samym chlebem żyje człowiek” (Pwt 8, 3) (…)
I. Kościół wobec urządzeń gospodarki kapitalistycznej
(…) Wyzyskujący i bezbożny kapitalizm jest potępiany zawsze przez całą naukę Kościoła świętego.
Kościół odrzuca nie ograniczoną żądnym prawem wolność samolubnego kapitalizmu.
Kościół broni wolności, gdyż wolność jest nieodzownym warunkiem działalności ludzkiej i najlepiej odpowiada rozumnej naturze człowieka. Zdecydowanie jednak potępia Kościół taką wolność, która wyzwala z prawa przyrodzonego i Bożego, z wszelkich nakazów moralnych. Wolność taka staje się zatrutym źródłem; z takiej wolności bogatego płynie niewola ubogiego. (…)
Nie to jest tragiczne, że bezbożny kapitalizm wyrzekał się Boga w fabryce; Bóg chrześcijański zbyt wnikliwie patrzy w serca i na dłonie. Rozpoczęli służbę bogu - mamonie, która napełniła ich kieszenie. Wzięli zapłatę swoją za zdradę Boga - judaszowe srebrniki. A co zyskali na zdradzie Boga robotnicy? Dlaczego wypędzali Go z fabryk i warsztatów, ze swoich programów, partii i związków? Czy po to, by przyspieszyć zwycięstwo bezbożnego i samolubnego kapitalizmu? Właśnie ta zdrada praw Bożych przez świat kapitalistyczny i przez świat robotniczy - ta wspólna wina! - ułatwiła rozbicie gospodarczego organizmu zdrowego życia zawodowego, zaprowadziła nieład, a w następstwie - wyzyskanie gospodarczej przewagi kapitału. (…)
Człowiek jest wezwany do wielkiej pracy stopniowego przebudowywania świata. Rozwój gospodarstwa światowego jest wynikiem praw postępu. Nie może więc i współczesny wielki przemysł, sam w sobie, być czymś złym i zasługującym na potępienie, jeśli pracuje zgodnie z prawem Bożym, bo “robota sprawiedliwego ku żywotowi” (Przy 10, 16). Każda uczciwa praca ludzka, jeśli poświęcona jest stworzeniu dóbr prawdziwie użytecznych, jest współpracą człowieka z Bogiem w Jego planie wyżywienia świata. (…)
II. Co zwalcza Kościół we współczesnym kapitalizmie?
(…) Kościół odrzuca doczesność dążeń gospodarki kapitalistycznej.
Odrzuciwszy prawo Boże, kapitalizm upaja się złudą szczęścia ziemskiego i - podobnie jak komunizm - chce stworzyć raj na ziemi. W tym celu żąda nieograniczonej wolności dla własności prywatnej i odrzuca wszelkie obowiązki społeczne. Wyznawcom swoim nakazuje jako cel i zasadę potępianą przez Kościół: Naprzód bogaćcie się, a wszystko inne będzie wam przydane. Wraz z tą zasadą zaleca jako środki bogacenia się: zbyt łatwe zyski, szybkie zarobki spekulacji, wyrzucanie na bruk robotników i pracowników, panowanie kłamliwej reklamy, podstępne upadłości, oszukaństwo, zamachy giełdowe, “walkę na noże” między trustami, kartelami, domami handlowymi, wyuzdaną rywalizację towarzystw akcyjnych - wszystkie te dzikie formy anarchii gospodarczej, wiodące nieliczną garść ludzi do opanowania świata przy pomocy pieniądza i kredytu. Cóż dziwnego, że Stolica św. w [encyklice] Quadragesimo anno [QA] potępia zdecydowanie te nowoczesne grzechy, z których nikt się nie oskarża i których win nikt nigdy nie naprawia? (…)
Usilnie potępia Kościół ducha zysku, tworzenie bogactw dla ich samych.
Kapitalizm istotę swego całego gospodarstwa zasadzał nie na zaspokajaniu potrzeb ogółu, ale na możliwie największym wzbogaceniu jednostek. Tu tkwi największy jego błąd - zysk postawił za cel gospodarowania.
W tym też duchu kapitalizm wychował człowieka. Człowiek rządzący się duchem kapitalistycznym wszystkie kamienie chce w chleb zamienić, cały cel swego życia, prac, trudów widzi w osiąganiu zysku. W oczach jego upadają wszystkie związki naturalne między ludźmi: wspólnota rodzinna, zawodowa, narodowa, religijna - pozostaje tylko związek pieniądza i umowa odpłatna. Człowiek taki ma przywiązanie tylko do tego, co przynosi zysk. Wszystkie dzieła rąk Bożych nikną mu sprzed oczu: przyroda to już tylko nie piękno, ale surowce, to dochody z gleby i hodowli. Ba, nawet człowiek przestał być dlań bliźnim, a został tylko siłą najemną, rękoma roboczymi lub też właścicielem pakietu akcji. (…)
Śmierć stoi u wrót chciwości. ‘Nie ma nic niegodziwszego jak miłować pieniądze; bo taki i duszę swą ma przedajną, gdyż w życiu swoim wyrzucił wnętrzności swoje’ (Syr 10, 10). Człowiek owładnięty żądzą zysku ‘wyrzuca wnętrzności swoje’ w nerwowym pośpiechu, w nieustannej pogoni za zarobkiem. Nerwy, nerwy, a stąd wariaci, degeneraci, zboczeńcy, półludzie, którzy już nie mają czasu i sił na nic, co nie jest pieniądzem, groszem, zyskiem…
Oto nowoczesny homo oeconomicus.
Kościół zwalcza kapitalistyczny wyzysk i poniżenie ludzi pracy. (…)
Kapitalizm najpierw zrównał człowieka z maszyną, a ludzi sprowadził do rzędu bezdusznego narzędzia; w dalszym ciągu uszlachetnił i wyniósł do poziomu bóstwa maszynę, poddając jej służbie człowieka. W smutnym wyniku tego niewolnictwa wysiłek człowieka ciągle wzrasta, wyniszczając przedwcześnie, wskutek przyspieszenia tempa pracy, siły robotnicze. (…)
Przez daleko posunięty podział, mechanizację i racjonalizację pracy ugodził kapitalizm w największy dar człowieka, w jego rozumną naturę, niszcząc wszelkie jego zainteresowania w odniesieniu do przedmiotu pracy. Jakże słuszne jest zdanie Piusa XI, że w epoce kapitalizmu martwa natura wychodzi z warsztatu pracy uszlachetniona, podczas gdy człowiek staje się gorszym i pospolitym. Co więcej, zepchnąwszy człowieka poniżej maszyny, kapitalizm zatracił wrażliwość na wszelkie podstawowe potrzeby i warunki życia ludzkiego. (…)
Nie liczył się też kapitalizm z potrzebami moralnymi i religijnymi człowieka, samą organizacją pracy utrudniając spełnianie obowiązków podstawowych wobec własnej duszy i jej zbawienia. Gdy do tego dodamy lichwę płacy - stałe obniżanie zapłaty z pracę - albo sabotowanie robotników widmem redukcji i bezrobocia, wtedy powody do protestu Kościoła staną się jeszcze bardziej oczywiste.
Groził ongiś Izajasz wyzyskiwaczom: ‘Biada wam, którzy przyłączacie dom do domu, a rolę do roli przyczyniacie aż do granicy miejsca! Izali wy sami mieszkać będziecie wpośród ziemi?’ (Iz 5, 8). Chciwość zamyka oczy na tę prawdę ekonomiczną, że zubożenie mas odbije się fatalnie na ich sile nabywczej, a zatem na produkcji i na stanie przedsiębiorstw. Owoce ducha kapitalistycznego są straszliwe. Pracownik zubożał duchowo, odbiegł od prawa Bożego i ludzkiego, ratując się za wszelką cenę przed gwałtem i tyranią gospodarczą. Zawiedziony w swym szczęściu doczesnym, robotnik duszę swą napełnił niepokojem, chciwością, bezwzględnością, zazdrością, pożądliwością zabronionych dóbr ziemskich. Poddany nędzy materialnej, brnął w nędzę moralną, a zubożały duchem i ciałem, sprowadzony do poziomu życia proletariackiego, niegodnego człowieka, uległ wszelkim pokusom rewolucji, przewrotu, komunizmu i bolszewizmu. Oto gorzkie owoce grzechów wołających o pomstę do nieba.
W bezwzględny sposób potępia Kościół plutokrację, czyli panowanie pieniądza nad całym życiem gospodarczym.
Duch indywidualistyczny, panujący w życiu gospodarczym, doprowadził do kapitalizmu, który w skrajnej swej formie doprowadził do dyktatury pieniądza. Pius XI zwraca uwagę na smutne zjawisko naszych czasów - w ręku nielicznych jednostek skupia się niebezpieczna potęga i despotyczna władza ekonomiczna. (…)
Świat bankierski (…) doszedł w poszczególnych państwach do nowej potęgi panującej, jakiejś samozwańczej władzy nad władzą państwową, tak że władza ta już nie jest suwerenna. Zamieniwszy pieniądz na towar, który sprzedaje po lichwiarskich cenach w swych złoconych kramach bankierskich, finansjera bezbożna, chcąc się wzbogacić bez granic, wpada w ‘pokusy i w sidła diabelskie - jak mówi św. Paweł - i w wiele nierozumnych i szkodliwych pożądliwości, które pogrążają ludzi na zatracenie i zgubę’ (I. Tym 6, 9).
‘To skupienie potęgi i bogactw w rękach niewielu prowadzi do dalszej, potrójnej walki: naprzód do walki o ujarzmienie samego życia gospodarczego, dalej - do walki o opanowanie państwa, aby jego środki i jego władzę wyzyskać potem do walki gospodarczej’ (QA, 103). Zyskawszy te dwie władze, finansjera rozpoczyna walkę z urządzeniami państwowymi, zwalcza ustawodawstwo społeczne i wszelkie reformy, mnożąc liczne grzechy wołające i pomstę do nieba. (…)
Nic dziwnego, że ta olbrzymia potęga doprowadziła do powszechnej walki wszystkich przeciwko wszystkim: kapitału przeciw pracy, wielkiego kapitału przeciwko małemu, burżuazji przeciwko proletariatowi itd..; że wreszcie owładnęła i sponiewierała godność rządzących, sprowadzając ich do roli niewolników zaprzedanych ludzkim namiętnościom i samolubnym interesom. (…) Ale nie koniec na tym! Prowadzi ‘wreszcie do walki między państwami, czy to w ten sposób, że poszczególne państwa oddają swoje siły polityczne w służbę gospodarczych interesów swoich obywateli, czy też w ten, że swojej gospodarczej przewagi używają do rozstrzygania międzynarodowych sporów politycznych’ (QA, 108). Tu rozpoczyna się najstraszliwszy rozdział dziejów ludzkości - okrutne, krwawe, bezlitosne wojny, których brudne, handlarskie cele osłaniane są nieraz najszczytniejszymi hasłami; wojny, które poniewierają do reszty wszystko, co powinno być i święte i wzniosłe. (…)
(…) Cóż jest dziś bardziej ateistyczne - komunizm czy kapitalizm? Kogo wolicie w gumnach waszych - czy jawnego podpalacza, który trąbiąc na wszystkie strony świata podkłada żagiew pod wasz dom, czy też skrytego, który o północy cicho i nieznacznie się skrada, by ojcowiznę waszą w popiół obrócić? Oceńcie sami!”
Poniżej umieściłem kilka fragmentów z arcyciekawego eseju ks. Stefana Wyszyńskiego z okresu wojny - “Kościół a duch kapitalizmu”, który opublikowany został w książce pt. “Miłość i sprawiedliwość społeczna. Rozważania społeczne”, Pallotinum, Poznań 1993. Dla mnie było to odkrycie nieznanej mi dotąd strony ks. Wyszyńskiego. Strony, o której ani większość hierarchii ani tym bardziej dziennikarze czy media nie chcą pamiętać. Bo niewygodna. Tekst miejscami wydaje się nieco naiwny, i zawiera chyba pewną dozę myślenia życzeniowego (co się przejawia sugestiami typu “Kościół zawsze twierdził i zawsze dążył”, choć to “zawsze” pojawia się dopiero po fakcie) oraz trudny, autorytatywny, nieco archaiczny język, ale poza tymi nielicznymi mankamentami z pewnością wart jest przeczytania.
Kwartalnik OBYWATEL
1(48)/2010, str. 147-154
“Powstała nowa religia - pieniądza i bogactwa. Jej dogmaty - to nieograniczona wolność gospodarcza, wolna konkurencja, rozdział kapitału i pracy, najemnictwo, prawo podaży i popytu, mechanizm cen. Jej moralność - to brak wszelkiej moralności, przewaga kapitału nad człowiekiem i pracą, dobro produkcji, zysk jako dobry uczynek. Jej ołtarze - to wielkie fabryki, maszyny, narzędzia, kartele, syndykaty, banki, gdzie za cenę chciwości ofiarowywano życie ludzkie.
Cel ostateczny - błogosławiony bogaty. Bogatymi bądźcie za wszelką cenę - kto może i jak tylko może!
Oto bóg świata - spoganiały kapitalizm. Wszystko, co odtąd świat spotyka, łączy się ściśle z tym systemem: bowiem “przepaść przepaści przyzywa” (Ps 41, 8).
Spoganiały kapitalizm jest rodzonym ojcem wszystkich kierunków rewolucyjno-społecznych: socjalizmu, komunizmu, bolszewizmu - tych wszystkich dążeń, które działając na mocy prawa reakcji, stanęły w obronie pogwałconych praw człowieka. (…)
W rozważaniach naszych zajmiemy się przede wszystkim duchem kapitalistycznym, gdyż on właśnie jest najbardziej przeciwny duchowi chrześcijańskiemu; to on rodzi owoce, którymi zatruwa się całe życie gospodarcze, społeczne, polityczne, a swój wpływ rozkładowy przerzuca nawet na życie moralne i religijne całych państw, narodów i społeczeństw.
Czy Kościół może pozostać obojętny wobec tego zatrutego źródła, którym upajają się tak często jego dzieci?
Całe życie ludzkie ocenia Kościół swą miarą ostatecznej i najwyższej celowości. I w życiu gospodarczym ta miara jest niezawodna: wszystko, co człowiekowi ułatwia osiągnięcie tego celu, jest użyteczne i dobre, wszystko, co odeń oddala lub drogę utrudnia - jest złe lub nieużyteczne, i choćby największe zapewniało korzyści gospodarcze - musi być odrzucone, gdyż “nie samym chlebem żyje człowiek” (Pwt 8, 3) (…)
I. Kościół wobec urządzeń gospodarki kapitalistycznej
(…) Wyzyskujący i bezbożny kapitalizm jest potępiany zawsze przez całą naukę Kościoła świętego.
Kościół odrzuca nie ograniczoną żądnym prawem wolność samolubnego kapitalizmu.
Kościół broni wolności, gdyż wolność jest nieodzownym warunkiem działalności ludzkiej i najlepiej odpowiada rozumnej naturze człowieka. Zdecydowanie jednak potępia Kościół taką wolność, która wyzwala z prawa przyrodzonego i Bożego, z wszelkich nakazów moralnych. Wolność taka staje się zatrutym źródłem; z takiej wolności bogatego płynie niewola ubogiego. (…)
Nie to jest tragiczne, że bezbożny kapitalizm wyrzekał się Boga w fabryce; Bóg chrześcijański zbyt wnikliwie patrzy w serca i na dłonie. Rozpoczęli służbę bogu - mamonie, która napełniła ich kieszenie. Wzięli zapłatę swoją za zdradę Boga - judaszowe srebrniki. A co zyskali na zdradzie Boga robotnicy? Dlaczego wypędzali Go z fabryk i warsztatów, ze swoich programów, partii i związków? Czy po to, by przyspieszyć zwycięstwo bezbożnego i samolubnego kapitalizmu? Właśnie ta zdrada praw Bożych przez świat kapitalistyczny i przez świat robotniczy - ta wspólna wina! - ułatwiła rozbicie gospodarczego organizmu zdrowego życia zawodowego, zaprowadziła nieład, a w następstwie - wyzyskanie gospodarczej przewagi kapitału. (…)
Człowiek jest wezwany do wielkiej pracy stopniowego przebudowywania świata. Rozwój gospodarstwa światowego jest wynikiem praw postępu. Nie może więc i współczesny wielki przemysł, sam w sobie, być czymś złym i zasługującym na potępienie, jeśli pracuje zgodnie z prawem Bożym, bo “robota sprawiedliwego ku żywotowi” (Przy 10, 16). Każda uczciwa praca ludzka, jeśli poświęcona jest stworzeniu dóbr prawdziwie użytecznych, jest współpracą człowieka z Bogiem w Jego planie wyżywienia świata. (…)
II. Co zwalcza Kościół we współczesnym kapitalizmie?
(…) Kościół odrzuca doczesność dążeń gospodarki kapitalistycznej.
Odrzuciwszy prawo Boże, kapitalizm upaja się złudą szczęścia ziemskiego i - podobnie jak komunizm - chce stworzyć raj na ziemi. W tym celu żąda nieograniczonej wolności dla własności prywatnej i odrzuca wszelkie obowiązki społeczne. Wyznawcom swoim nakazuje jako cel i zasadę potępianą przez Kościół: Naprzód bogaćcie się, a wszystko inne będzie wam przydane. Wraz z tą zasadą zaleca jako środki bogacenia się: zbyt łatwe zyski, szybkie zarobki spekulacji, wyrzucanie na bruk robotników i pracowników, panowanie kłamliwej reklamy, podstępne upadłości, oszukaństwo, zamachy giełdowe, “walkę na noże” między trustami, kartelami, domami handlowymi, wyuzdaną rywalizację towarzystw akcyjnych - wszystkie te dzikie formy anarchii gospodarczej, wiodące nieliczną garść ludzi do opanowania świata przy pomocy pieniądza i kredytu. Cóż dziwnego, że Stolica św. w [encyklice] Quadragesimo anno [QA] potępia zdecydowanie te nowoczesne grzechy, z których nikt się nie oskarża i których win nikt nigdy nie naprawia? (…)
Usilnie potępia Kościół ducha zysku, tworzenie bogactw dla ich samych.
Kapitalizm istotę swego całego gospodarstwa zasadzał nie na zaspokajaniu potrzeb ogółu, ale na możliwie największym wzbogaceniu jednostek. Tu tkwi największy jego błąd - zysk postawił za cel gospodarowania.
W tym też duchu kapitalizm wychował człowieka. Człowiek rządzący się duchem kapitalistycznym wszystkie kamienie chce w chleb zamienić, cały cel swego życia, prac, trudów widzi w osiąganiu zysku. W oczach jego upadają wszystkie związki naturalne między ludźmi: wspólnota rodzinna, zawodowa, narodowa, religijna - pozostaje tylko związek pieniądza i umowa odpłatna. Człowiek taki ma przywiązanie tylko do tego, co przynosi zysk. Wszystkie dzieła rąk Bożych nikną mu sprzed oczu: przyroda to już tylko nie piękno, ale surowce, to dochody z gleby i hodowli. Ba, nawet człowiek przestał być dlań bliźnim, a został tylko siłą najemną, rękoma roboczymi lub też właścicielem pakietu akcji. (…)
Śmierć stoi u wrót chciwości. ‘Nie ma nic niegodziwszego jak miłować pieniądze; bo taki i duszę swą ma przedajną, gdyż w życiu swoim wyrzucił wnętrzności swoje’ (Syr 10, 10). Człowiek owładnięty żądzą zysku ‘wyrzuca wnętrzności swoje’ w nerwowym pośpiechu, w nieustannej pogoni za zarobkiem. Nerwy, nerwy, a stąd wariaci, degeneraci, zboczeńcy, półludzie, którzy już nie mają czasu i sił na nic, co nie jest pieniądzem, groszem, zyskiem…
Oto nowoczesny homo oeconomicus.
Kościół zwalcza kapitalistyczny wyzysk i poniżenie ludzi pracy. (…)
Kapitalizm najpierw zrównał człowieka z maszyną, a ludzi sprowadził do rzędu bezdusznego narzędzia; w dalszym ciągu uszlachetnił i wyniósł do poziomu bóstwa maszynę, poddając jej służbie człowieka. W smutnym wyniku tego niewolnictwa wysiłek człowieka ciągle wzrasta, wyniszczając przedwcześnie, wskutek przyspieszenia tempa pracy, siły robotnicze. (…)
Przez daleko posunięty podział, mechanizację i racjonalizację pracy ugodził kapitalizm w największy dar człowieka, w jego rozumną naturę, niszcząc wszelkie jego zainteresowania w odniesieniu do przedmiotu pracy. Jakże słuszne jest zdanie Piusa XI, że w epoce kapitalizmu martwa natura wychodzi z warsztatu pracy uszlachetniona, podczas gdy człowiek staje się gorszym i pospolitym. Co więcej, zepchnąwszy człowieka poniżej maszyny, kapitalizm zatracił wrażliwość na wszelkie podstawowe potrzeby i warunki życia ludzkiego. (…)
Nie liczył się też kapitalizm z potrzebami moralnymi i religijnymi człowieka, samą organizacją pracy utrudniając spełnianie obowiązków podstawowych wobec własnej duszy i jej zbawienia. Gdy do tego dodamy lichwę płacy - stałe obniżanie zapłaty z pracę - albo sabotowanie robotników widmem redukcji i bezrobocia, wtedy powody do protestu Kościoła staną się jeszcze bardziej oczywiste.
Groził ongiś Izajasz wyzyskiwaczom: ‘Biada wam, którzy przyłączacie dom do domu, a rolę do roli przyczyniacie aż do granicy miejsca! Izali wy sami mieszkać będziecie wpośród ziemi?’ (Iz 5, 8). Chciwość zamyka oczy na tę prawdę ekonomiczną, że zubożenie mas odbije się fatalnie na ich sile nabywczej, a zatem na produkcji i na stanie przedsiębiorstw. Owoce ducha kapitalistycznego są straszliwe. Pracownik zubożał duchowo, odbiegł od prawa Bożego i ludzkiego, ratując się za wszelką cenę przed gwałtem i tyranią gospodarczą. Zawiedziony w swym szczęściu doczesnym, robotnik duszę swą napełnił niepokojem, chciwością, bezwzględnością, zazdrością, pożądliwością zabronionych dóbr ziemskich. Poddany nędzy materialnej, brnął w nędzę moralną, a zubożały duchem i ciałem, sprowadzony do poziomu życia proletariackiego, niegodnego człowieka, uległ wszelkim pokusom rewolucji, przewrotu, komunizmu i bolszewizmu. Oto gorzkie owoce grzechów wołających o pomstę do nieba.
W bezwzględny sposób potępia Kościół plutokrację, czyli panowanie pieniądza nad całym życiem gospodarczym.
Duch indywidualistyczny, panujący w życiu gospodarczym, doprowadził do kapitalizmu, który w skrajnej swej formie doprowadził do dyktatury pieniądza. Pius XI zwraca uwagę na smutne zjawisko naszych czasów - w ręku nielicznych jednostek skupia się niebezpieczna potęga i despotyczna władza ekonomiczna. (…)
Świat bankierski (…) doszedł w poszczególnych państwach do nowej potęgi panującej, jakiejś samozwańczej władzy nad władzą państwową, tak że władza ta już nie jest suwerenna. Zamieniwszy pieniądz na towar, który sprzedaje po lichwiarskich cenach w swych złoconych kramach bankierskich, finansjera bezbożna, chcąc się wzbogacić bez granic, wpada w ‘pokusy i w sidła diabelskie - jak mówi św. Paweł - i w wiele nierozumnych i szkodliwych pożądliwości, które pogrążają ludzi na zatracenie i zgubę’ (I. Tym 6, 9).
‘To skupienie potęgi i bogactw w rękach niewielu prowadzi do dalszej, potrójnej walki: naprzód do walki o ujarzmienie samego życia gospodarczego, dalej - do walki o opanowanie państwa, aby jego środki i jego władzę wyzyskać potem do walki gospodarczej’ (QA, 103). Zyskawszy te dwie władze, finansjera rozpoczyna walkę z urządzeniami państwowymi, zwalcza ustawodawstwo społeczne i wszelkie reformy, mnożąc liczne grzechy wołające i pomstę do nieba. (…)
Nic dziwnego, że ta olbrzymia potęga doprowadziła do powszechnej walki wszystkich przeciwko wszystkim: kapitału przeciw pracy, wielkiego kapitału przeciwko małemu, burżuazji przeciwko proletariatowi itd..; że wreszcie owładnęła i sponiewierała godność rządzących, sprowadzając ich do roli niewolników zaprzedanych ludzkim namiętnościom i samolubnym interesom. (…) Ale nie koniec na tym! Prowadzi ‘wreszcie do walki między państwami, czy to w ten sposób, że poszczególne państwa oddają swoje siły polityczne w służbę gospodarczych interesów swoich obywateli, czy też w ten, że swojej gospodarczej przewagi używają do rozstrzygania międzynarodowych sporów politycznych’ (QA, 108). Tu rozpoczyna się najstraszliwszy rozdział dziejów ludzkości - okrutne, krwawe, bezlitosne wojny, których brudne, handlarskie cele osłaniane są nieraz najszczytniejszymi hasłami; wojny, które poniewierają do reszty wszystko, co powinno być i święte i wzniosłe. (…)
(…) Cóż jest dziś bardziej ateistyczne - komunizm czy kapitalizm? Kogo wolicie w gumnach waszych - czy jawnego podpalacza, który trąbiąc na wszystkie strony świata podkłada żagiew pod wasz dom, czy też skrytego, który o północy cicho i nieznacznie się skrada, by ojcowiznę waszą w popiół obrócić? Oceńcie sami!”